Dzieci robią kupy i nic w tym szczególnego. Też tak myślałem do momentu pojawienia się w domu Szymka. Już po kilku dniach byłem niemal zafascynowany tym tematem. Poniżej obserwacje jakie poczyniłem:
1. Częstotliwość - jak to jest możliwe, że taki mały człowiek ma tak szybki "przerób"? Co karmienie, to kupa w pampersie. Nie wierzyłem w ilość pieluch zużywanych na dobę. Ich liczba rosła w zastraszającym tempie. Już widziałem nagłówek w Fakcie "Zrujnowały go pieluchy". Na szczęście teraz ich liczba znacznie zmalała.
2. Ciśnienie - gdy zobaczyłem to zdjęcie byłem pewny, że to fotomontaż
Uwierzyłem dopiero gdy nam przytrafiła się podobna sytuacja, z tą różnicą że u nas pole rażenia było o wiele większe (mama, dywan, szafa, komoda). Dalej się zastanawiam jak to jest możliwe?? :)
3. Wyczucie czasu - przez chwilę myślałem, że Szymek z premedytacją testuje naszą cierpliwość i załatwia się w momencie podłożenia czystego pampersa, albo gdy brudna pielucha już w śmietniku , a czysta jeszcze nie podłożona. Takie testy często przeprowadzał na mnie, gdy mama akurat wyszła z domu :)
4. Zapach - początkowo miłe zaskoczenie/zdziwienie: kupa dziecka nie śmierdzi?! Błąd! Im dalej w las tym, bardziej śmierdzi :) a nie je jeszcze stałych pokarmów. Zaczyna ogarniać mnie strach;! :)
5. Wielkość - myśląc logicznie ilość przyjmowanego pokarmu powinna być znacznie większa od wydalanego. Czasami mam wrażenie, że jest odwrotnie. Do tego łatwość przemieszczania się kupy wewnątrz ubrania! Jakim cudem dziecko leżące przez cały dzień na placach, zabezpieczone pampersem jest w stanie wysmarować się po pachy kupą?? :)
Chociaż minęły już prawie 4 miesiące to w dalszym ciągu najczęściej zastanawiam się jak to jest możliwe? i skąd to się bierze u tak małego człowieczka? :) o bąkach już nie wspomnę....
A to dopiero początek :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz